poniedziałek, 11 marca 2013

Jeśli potrafisz iść przez życie bez zaznawania bólu, to prawdopodobnie jeszcze się nie urodziłeś.


  Moje dawne "ja"



    Jak się nazywałem? Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Ile miałem lat? Byłem dzieckiem. Gdzie się   urodziłem? W Azylu, Leveir. Kiedy się urodziłem? Latem, osiemnastego sierpnia. Jak wyglądałem? Byłem małym, niedożywionym chłopcem o stale nieuczesanych, kruczoczarnych włosach i malachitowych oczach, zawsze poubieranym w jakieś szmaty. Trochę z mojego dzieciństwa? Czemu nie.
    Matka była zwykłą Ziemianką, a ojciec czystej krwi wilkołakiem. Gdy 'zrobił' mnie i mojego starszego brata, jak gdyby nigdy nic odszedł, zostawiając naszą rodzicielkę bez dachu nad głową, z dwoma bachorami na utrzymaniu. Wychowałem się właściwie na ulicy. Takich nikt nie traktuje z szacunkiem. Do prowizorycznego 'domu' wracałem zawsze z siniakami, czasami nawet ranami. Dlaczego? Byłem ganiany i kopany przez dzieci z miasta. Za co? Jak to kiedyś mi powiedzieli: "Za twarz, za ubranie, za biedę, za słabość". Z czasem brat zaczął pracować i  wspomagać matkę, dzięki czemu otrzymaliśmy normalne mieszkanie. Odziedziczyłem umiejętności po ojcu, przez co rodzicielka nie darzyła mnie sympatią. Jej zdaniem braciszek był najlepszy we wszystkim, idealne dziecko wręcz. Jednak nie miałem mu tego za złe, często mi pomagał. W spokoju znosiłem wyzwiska ze strony kobiety, dzieci, ludzi. Co takiego robiłem nie tak? Pewnego dnia coś we mnie... pękło. Poważnie pobiłem dwóch z chłopaków, którzy lubili mnie poniżać.  Czułem się dziwnie. Wściekły. Gotowy do wybicia wszystkich otaczających mnie ludzi, nie licząc brata. W efekcie zostałem zamknięty na trzy tygodnie w pokoju. Sam. W małej klitce, przypominającej mi więzienie. Niczego nie żałowałem. Wolałem siedzieć tam, w ciemności, niż żyć z tymi potworami. W mieście otrzymałem miano "dziecka Szatana". Niezbyt się tym przejąłem, słyszałem gorsze wyzwiska. Dużo gorsze. Odłączony od świata, nie miałem nawet pojęcia, że mój brat, który przez cały ten czas potajemnie dawał mi jedzenie, został rozszarpany przez demony. Zrozpaczona matka, u schyłku depresji, przypomniała sobie o mnie dopiero parę dni później, kiedy byłem już odwodniony, właściwie umierający. Trafiłem do szpitala. Przeżyłem.
    Kobieta po stracie ukochanego i syna, nie potrafiąc samodzielnie trwać w tym świecie, pełnym dziwactw, uczepiła się mnie. Szukała pomocy. Traktowała jak zastępstwo za brata. Nie podobało mi się to. Zostawiłem ją na pastwę okrutnego losu w wieku 15 lat.
    Moje ciało znajdowało się w Leveir, a dusza i umysł gdzieś daleko, hen hen, poza moim zasięgiem. Praktycznie byłem już martwy.

Chciałem krzyczeć - i krzyczałem, tak głośno...
Chciałem płakać - i płakałem, tak wiele...
Chciałem krwawić - i krwawiłem, tak boleśnie...
Chciałem w końcu zdechnąć - nadal żyję.
Dlaczego? Sam nie wiem. Byłem słaby? Prawdopodobnie. Jaki jestem teraz? Trudne pytanie, wciąż się zmieniam. Na gorsze, lepsze? Tego również nie wiem.

Miałem potrzebę. Nie potrafiłem normalnie funkcjonować w takim stanie, dlatego mój mózg utworzył fałszywą osobowość, drugie "ja", moje alter ego.

Moje fałszywe "ja"

   
Dzięki przemianie w wilka, jakoś przetrwałem głód i brak jakiegokolwiek schronienia. Zmieniłem dane osobowe, nieco wygląd. Dlaczego? Usłyszałem od entów, że matka mnie szuka. Niespecjalnie chciałem się z nią widzieć. Nie wtedy. Pozbierałem się. Pod swoje skrzydła wziął mnie pewien kowal. Dał pracę, dzięki czemu w końcu wykupiłem mieszkanie. Skromne, ale jak dla mnie idealne. Życie zaczęło powoli się układać. Jak się nazywałem? Iyon Darcy. Ile miałem lat? Siedemnaście. Gdzie mieszkałem? Nadal w Leveir. Jak wtedy wyglądałem? Zmieniłem kolor włosów na rdzawy, ciemnoczerwony. Azylowskie farby nie niszczą włosów, jak te ziemskie. Są trwalsze. Oczy wciąż zielone. Przez te parę lat niezwykle urosłem, a dzięki pracy w kuźni przybyło mi trochę mięśni. Wyspecjalizowałem się w walce dwoma katanami. Wytrenowałem szybkość i zwinność. Odkryłem, że potrafię przewidzieć ruchy przeciwnika, gdy spojrzę mu w oczy. Stałem się buntowniczym wesołkiem, kochającym niebezpieczeństwo, ryzyko i walki. Najpierw robiącym, potem myślącym.  Jednym słowem: idiota.



Moje teraźniejsze "ja"

   
Jak się nazywam? Iyon Darcy. Ile mam lat? Dziewiętnaście. Gdzie mieszkam? Leveir. Jak wyglądam? Nic się nie zmieniło, tyle, że teraz mogę normalnie się ubrać, bo mam na to pieniądze. Co cenię? Prawdę, ciszę, życie. Czego unikam? Kłamstwa, hałasu, kobiet. Co lubię? Książki, spanie, jazdę na smokach, spanie, spędzanie czasu z Alone, spanie, ciemne miejsca, śpiewanie, spanie, spanie i spanie. Tak, najchętniej przespałbym całe życie, ewentualnie budziłbym się aby zjeść, pośpiewać pod prysznicem, poczytać książki, porozmyślać o niczym i wszystkim zarazem, spędzić czas z Al'em i pójść spać dalej. Ciekawe, prawda? Właśnie... kim jest Alone? Osobą, która miała wielki wpływ na moje życie, charakter. Praktycznie na wszystko.
    Nudna narada magów na Wielkim Targu przy fontannie Trzech Stwórców. Będąc jeszcze idiotą, zachciało mi się trochę walki, więc wspiąłem się na jeden z posągów i palnąłem coś głupiego, co niezwykle rozzłościło mężczyzn. Wszystko miało pójść jak po maśle, jednak na mojej drodze napotkałem pewną przeszkodzę. Przed grupą magów ni stąd, ni zowąd pojawił się zakapturzony chłopak. Wściekli mężczyźni byli gotowi sprać każdego, kto stanął na ich drodze. Mimo tego nie zrezygnowałem z ekscytującej walki, przełożyłem nieznajomego przez ramię i z kataną ruszyłem pędem na magów. Nie zadawałem ran zewnętrznych, jedynie unieruchamiałem uderzając w splot słoneczny tępą stroną ostrza oraz unikałem ataków dzięki umiejętności przewidywania ruchów danej osoby. Z tego co pamiętam, jedynie pociachali mi trochę ramię i bok, ponieważ zależało mi aby chłopak wyszedł z tej sytuacji cało. Dlaczego? Nie wiedziałem, dotąd nie wiem. Nieznajomy za uratowanie życia podarował mi jedynie opatrunek, nawet się nie odezwał. Odszedł. Sprawnie zatamowałem krwawienie, po czym ruszyłem za nim. W odnalezieniu go pomógł mi wilczy węch. Napotkałem go samotnego na dachu, obserwującego nocne niebo. Nie odzywał się, nie odpowiadał na moje pytania, jedynie w miarę możliwości kiwał głową. Chciałem go poznać, coś mnie w nim zainteresowało. Od tego momentu zaczęła się nasza znajomość...
    Z czasem chłopak zaczął otwierać się na świat, rozmawiać, uśmiechać. Prawdopodobnie mam w tym swój udział. Moje zainteresowanie przerodziło się w uczucie. Nie dziwiło mnie to, nie przerażało, nie odrzucało. Już od dawna wiedziałem, że moja orientacja jest pokręcona. Owszem, jestem homoseksualny. Nie, nie jestem zboczeńcem. Jestem normalnym człowiekiem. No, może niezbyt normalnym, ale co w Azylu nie jest dziwne, magiczne? Właśnie. Nic. Wracając do tematu, Alone zmienił mnie, a ja jego. Zacząłem patrzeć na świat z innej, wydaje mi się, że lepszej, perspektywy. Dowiedziałem się, czym jest prawdziwe szczęście. Zacząłem naprawdę żyć.

    Dziś nadal z nim żyję, nadal go kocham. Niedawno zarabiałem u bogacza, oporządzając i ujeżdżając jego konie. Tam poznałem demona przypominającego ogiera, przez ludzi zwanego Koszmarem, przeze mnie Snem. Koń przez pierwsze parę dni nie dawał podejść do siebie nawet na metr. Jego właściciel postanowił go zabić. Założyłem się z bogaczem, że jeśli w tydzień uda mi się wsiąść na demona, Sen stanie się mój. Z każdym dniem powoli coraz bardziej zbliżałem się do koniowatego, aż szóstego dnia demon zaufał mi, pozwolił na siebie wsiąść. W ten sposób otrzymałem własnego demoniego towarzysza, rumaka, kolejnego przyjaciela.

    Teraz, nie chcąc, aby moje życie stało się jedną wielką sielanką, dołączam do grupy walczącej z mieszkańcami Zachodniego Lasu, z Najwyższym Demonem.

Ahoj, towarzysze!
-----------

Iyon Darcy | Człowiek | 19 lat | Mężczyzna | Homoseksualny | Zajęty | Przemiana w wilka | Przewidywanie ruchów | Szybkość, zwinność | Katany | Trzy osobowości | Czerwone włosy | Malachitowe oczy | Jeździec demona, Snu

Dla ludzi, którzy nie ogarniają.
Iyon posiada trzy osobowości. Każda z nich ujawnia się różnie, nie ma na to reguły. Jeśli jest ktoś, kto nie potrafi wyczytać jego cech z opowiadania, w skrócie opisuję:
1. Skrzywdzony przez życie, nie rozumiejący swojego istnienia, nienawidzący życia i ludzi, emowaty wręcz.
2. Buntowniczy, kochający walkę i ryzyko wesołek. Lubi przedrzeźniać i uczepiać się ludzi. Idiota.
3.  Osoba spokojna, stale zamyślona, pogrążona w swoim świecie. Aż tak leniwy, że czasami, gdy nawet nie chce mu się podnieść nogi, wywala się na schodach albo na chodniku o krawężnik.

-----------

Ego assentior
 
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz