wtorek, 19 marca 2013

"Zasady można łamać. Tak jak ludzi."


post zawiera wulgaryzmy.
i śladowe ilości głupich komentarzy odautorskich.
i grozi załamaniem psychicznym.
i tak dalej. 



nieokreślony wiek | zmiennokształtność | zmiana płci | miasto Leveir
diabeł rebeliant
najemnik/szpieg



„(…) diabła nigdy nie ma na miejscu, gdzie byłby na miejscu.”
- Fryderyk Nietzsche

Rzadko kiedy wspomina o swojej przeszłości, nawet stara się ją ukrywać. Wiadomo jednak, że jest diabłem  oraz to, że przybiera postać zwykłej, ludzkiej istoty. Jeszcze w swoim prawdziwym ciele udało mu się opętać kobietę i po dziś dzień skrywa się w tej powłoce. Podstawową formą jest diabeł płci męskiej, o nieznanym imieniu; zwykł posługiwać się chwilowymi wymysłami lub przypisywać sobie miana co sławniejszych pobratymców – aktualnie spodobało mu się Saamed i właśnie tej godności używa, choć zmienionej o parę literek. Wyrzucony z piekła za zabawy z aniołami, zdrady rodu i coś tam jeszcze, zesłany na ziemię, coby odbyć te swoje potępienie i karę, pozbawiony znacznej mocy. Szatanu posłał za nim parę diabłów, którym się nudziło, a lubili komuś narobić problemów w postaci tak zwanego wpierdolu. Zmuszony do ukrywania i ratowania sobie dupy, w najbardziej leniwy i prostacki sposób zwiał do odosobnionego miejsca, opętał kobitkę i żyje sobie wesoło, dopóki mili panowie z odmętów piekielnych go nie znajdą.

Kobitka nazywa się Venesja Lukyanovich, przezywana Livką i tak też każe na siebie mówić, kiedy jest pod tą postacią. Chyba że będzie zmuszony znów zmienić tożsamość, wtedy wymyśli co innego.


Livka jest wysoka
, o długich i zgrabnych nogach. Jasne, niemal białe włosy sięgające lędźwi, okalające twarz. Co ciekawe, ma imponujące oczy; ciemne, z czerwienią przy źrenicy, zawsze widocznie podkreślone czarną kredką, cieniem i tuszem. Jeśli straci nad sobą kontrolę, oczy staną się całkowicie czarne. I jego kamuflaż chuj strzelił. Przypodobał mu się ubiór kontrowersyjny, przypominający przedstawicieli subkultury metalowej. Diabłem w końcu jest, to jak satanista wyglądać musi – przemknęło mu kiedyś przez myśl. Poza tym, z jego żelaznej męskiej logiki wynikało, że im bardziej będzie dziwny i im mniej będzie wykazywał objawów opętania, nie zwróci na siebie uwagi innych diabłów. Przecież i tak olewali satanistów, a przynajmniej tych niepraktykujących. Sammedh nie przywykł w pełni do tego ciała i dalej dziwnie się czuje, kiedy ma na sobie obcisłe ciuchy, więc stara się ich w ogóle nie wkładać. Zbyt duże koszulki i nieopinające spodnie, brak stanika i luźne gacie to podstawa. Od sukienek ucieka jak przed Biblią. Ukrywanie się to jedno, szarganie honoru i dumy to drugie.

„(…) diabeł ma brzydki zwyczaj uciekania się do karnawałowych sztuczek, by zwodzić nimi nierozważnych."
-
Gabriel Garcia Marquez

Niegdyś był naprawdę potężnym i cenionym diabłem: władał trzydziestoma legionami, przypisywano mu odpowiedzialność za złośliwe choroby, zaburzenia psychiczne i gnicie ciał, umiał zmusić każdą osobę niższą odeń szczeblem czy umiejętnościami do posłuszeństwa, a ponadto potrafił panować nad tamtejszymi bestiami. Dziś, będąc pośmiewiskiem diabłów, pozostała mu jedynie teleportacja, zmiennokształtność i umiejętność zmiany płci i głosu, co daje mu swojego rodzaju nietykalność i nigdy niewiadomo, z kim rozmawiasz. Pamiętaj, że Sammedh może się podszyć pod każdego, co robi z chęcią. Jest sprytny i podstępny, jednak nie udało mu się zamaskować czerwieni przy źrenicy i to jest jego cechą rozpoznawczą. Wie o tym, więc nie dopuszcza, by ktokolwiek długo patrzył mu w oczy, kiedy przybiera inną postać. Nawet, jeśli nie miał z nim wcześniej do czynienia. Pracuje nad ponownym panowaniem nad rozkładaniem się ciał; wraz z upadkiem stracił taką możliwość, zresztą jak całą masę swojej dawnej potęgi. Cały czas stara się odzyskać moce na różne sposoby, lecz z marnym skutkiem. Szatanu zadbał, by mu się nie powodziło i raczej Sammedh prędko w domku nie zawita. Był w stanie za jednym dotknięciem dłoni sprawić, by dany osobnik zgnił, zostawiając po sobie strasznie zdeformowane ciało i okropny smród. Sam wyznaczał zasięg, jakim poszczególne części ciała narażone były na rozłożenie, a jakie nie. Nie mógł jednak tego kontrolować, kiedy źródło było na głowie. Wtedy ofiara od razu umierała.  Bo, hej, kto paraduje ze zgniłym mózgiem? Brakuje mu tej umiejętności, brakuje mu wszystkich umiejętności. Sammedh jest bardzo władczy i bez nich czuje się po prostu bezbronny. Choć tak nie jest - w miarę umięśnione ciało, dobra budowa i fakt, że jest diabłem, zapewniają mu ogromną siłę fizyczną, więc raczej dałby sobie radę bez tych wszystkich dupereli.

Diabeł się przebiera za anioła, gdy chce duszę ludzką na zagubę wyprowadzić.”
– Józef Ignacy Kraszewski



Cechuje się dużą wybuchowością, skłonnością destrukcji oraz agresji, także skierowanej ku sobie. Jest nerwowy. Nie lubi, nienawidzi wręcz, kiedy ktokolwiek dotyka jego rogów czy ogona - wtedy bardzo często traci nad sobą kontrolę i po prostu wpada w furię. Zresztą, w ogóle nie lubi dotyku. Nie dopuszcza do siebie żadnych istot, albo chociaż ma taki zamiar, którego chce się kurczowo trzymać. Z natury samotnik, „daj-zrobię-to-sam”. Kiepsko idzie mu ingerencja ze światem zewnętrznym, ale jak chce to potrafi. Zdolny przecie. Jest strasznie terytorialny i egoistyczny, wykorzystujący ludzi dla własnych potrzeb; nie zapomina o kuszeniu, mamieniu i przekabacaniu na swoją stronę co poniektórych, jednak mimo stereotypu diabła-uwodziciela nadal woli być sam. Taki forever-alone. Chyba że go najdzie potworna chcica. Jego przyjacielem jest chochlik, siedzący mu na ramieniu i notorycznie psocący.  Niby diabły świetnie umieją grać na uczuciach, ale on tego nie potrafi. Znaczy, teraz nie potrafi – Szatanu postanowił zaszpanować kolejnym świetnym żartem (hahahah polać mu!) i zabrał mu tę umiejętność, a Sammedh sam w sobie ciota społeczna, prędzej zabije niż się dogada. Nie rozumie ludzkiego poczucia humoru i tego, że człowieki nie mają takiego celu jak zebrać jak największą ilości dusz, zabrać jak najwięcej żyć i udupić. Może wydać się zabawnym jak próbuje wczuć się w ludzkie charaktery, biorąc przykład z przypadkowych osób. Panicznie boi się Biblii i modlitw (wyobraź sobie takiego diabła, który spieprza ile sił w nogach, kiedy tylko pokażesz mu świętą książeczkę), źle znosi zapach wody święconej, a oblany nią traci na sile lub pali się, zależnie od ilości. Święte symbole działają na niego odpychająco, a odstraszyć go można Trójkątem Salomona lub Wielkim Pentaklem – unika ich jak tylko może. Z aniołami nie chce mieć nic wspólnego, co jak co to przez nie znalazł się w tym zadupiu (czyt. w nie-piekle). Ma zamiar zjednoczyć się z diabłami i demonami zesłanymi na ziemię, może nawet z upadłymi aniołami, ażeby późnej nakopać ścigającym go aniołom i diabłom. Chce odbudować legiony, wznieść swoją potęgę na nowo.

Nie pamięta, od ilu lat stąpa po ziemi, ale zdążył zapoznać się z większością kontynentów, skąd zmuszony był uciekać, oczywiście z racji miłych panów z piekła. Błąkał się i błąkał, aż wkrótce uderzyła w niego aura i woń tych, przed którymi się krył. Sam przyszedł do miejsca zasiedlenia „upadłych”  demonów i diabłów, sam wpakował się w ich sidła. Ale tylko względnie – udało mu się zwiać czym prędzej z Silvaem, nawet nie zastanawiając się nad wkroczeniem w te terytoria. Może i uciekł, ale on uważa to za chronienie dupy i robienie na złość miłym panom z piekła, coby Szatanu się na nich wkurwił i pozmieniał w najniższe szczeblem chochliki. Jeśli to jest możliwe. W każdym razie trafił do jakiegoś miasteczka, kiedy tak chronił dupę spierdzielając gdzie popadnie, tudzież na drugi koniec miejsca, które później okazało się Azylem. W Leveir nie wyczuł zbytnio zagrożenia, a i jakoś samo przypadło mu do gustu, więc bez trudu opętał kolejną panienkę (jakieś zboczenie na punkcie kobiecych ciał, czy co?) i posługuje się tą powłoką, Livką. Aczkolwiek jeśli tylko poczuje się na tyle swobodnie, by zapieprzać pod swoją podstawową postacią, robi to. Warunkiem jest odosobnione miejsce, na przykład lasy. Dlatego równie często można go spotkać w Leveir (pod postacią kobiety), jak i w pobliżu Polany Foederis (pod postacią diabła).
            Diabeł może wyglądać różnie. Jak tylko zechce. Póki wygląd, który aktualnie przybrał, nie sprawia mu kłopotów,  pozostał przy nim. Objawia się jako normalnego wzrostu postać o ciemnych, czerwonych włosach sięgających ponad połowy pleców. Końcówki są postrzępione i nierówne, więc niektóre pasma mogą sięgać nawet za jego dupę. Oczy o żółtym białku, czerwonej tęczówce i pionowej, czarnej źrenicy, często pobłyskujące. Ma dwie pary rogów: pierwsze, malutkie, rosnące gdzieś nad czołem. Są proste i gładkie. Przestały rosnąć wraz z wyrzuceniem Sammeda w z Piekła, choć jest w stanie to zmienić. Drugi komplet przypomina te baranie, zakrzywione do tyłu i o nierównej strukturze. Kolejną cechą dzielącą go wyglądem od przeciętnego człowieka jest wydłużenie kości ogonowej. Ogon mierzy sobie mniej więcej półtora metra, a jego koniec jest rozwidlony. Z tych końcówek wysuwają się kości, przypominające zakrzywione kolce, w domyśle rodzaj mechanizmu obronnego. Regularnie je ostrzy, coby zadawać głębokie i zagrażające życiu rany. Jeśli chodzi o kolce, takowe wiodą także wzdłuż kręgosłupa Sammeda. Przynajmniej ktoś się zastanowi dwa razy, zanim będzie chciał go przytulić. Uszy można pomylić z elfickimi, są równie długie i tak samo zwężają się ku końcowi. Zdobione różnymi kolczykami, mającymi jakieś osobiste znaczenie, i najczęściej są to tunele, sztangi i szpikulce, byleby tylko uszy poznaczone były jak największą ilością żelastwa. Zdecydowanie najciekawszym aspektem jego wyglądu są ręce i nogi. Ręce mniej więcej od łokcia w dół nabierają czerwonej barwy, palce wydłużają się, a paznokcie upodabniają do szponów. Można powiedzieć, że przypominają smocze łapy, choć lepszym odzwierciedleniem tego będą nogi: zmieniają kolor od ud, w miejscu kostki tworzy się zwierzęca kość skokowa, choć krótka, a stopy posiadają po trzy gadzie palce, zakończone ostrymi pazurami. Mimo to w żadnym stopniu nie przeszkadzają mu w chodzeniu, bez problemów trzyma różnorodne przedmioty – w razie czego w każdym momencie mógłby unormalnić swoje kończyny. *
Towarzyszy mu mały chochlik, o imieniu Quii’conhr. Qui mierzy sobie łącznie około czterdzieści-coś centymetrów, z czego ponad połowa składa się na długość nóg, więc spokojnie może zostać tapmadl. Chochlik ma postać humanoidalną, jednak jego kończyny są nienaturalnie wydłużone: ręce sięgają kolan, a nogi zaopatrzone są jakby w zwierzęce, naprawdę długie kości skokowe. Stopy i dłonie  zakończone są szponami, jednak nie mają za celu sprawiać bólu. Posiada ogon, którego koniec formuje się w trójkąt, za to pozbawiony został rogów i skrzydeł. Jedyne, co nie pasuje do stereotypowego chochlika, to głowa, składająca się z  futra, kufy i dwojga czarnych oczu. Kolorystycznie łeb odstrasza, znacząc twarz na biało, a futro na szyi i przy oczach na czarno, co jednocześnie daje mu wygląd przypominający pandę, jak zwykł przezywać towarzysza Sammedh. Pasmo szarego futra ciągnie się przez plecy i lędźwie po nasadę ogona, dopiero tam kończąc. Qui jest trochę za głupi, by czynić zło, więc zajmuje się psotami i dokuczaniem, skutecznie denerwując napotkane „ofiary”.  Ponadto przeraźliwie skrzeczy, kiedy mu coś nie pasuje i tym również doprowadza do szału. Ciekawostką jest fakt, że jest płci żeńskiej, ale określa siebie jako mężczyznę mimo kobiecego ciała, które notabene jest nagie.

Jeśli spojrzysz w twarz diabłu, 
diabeł będzie obserwował cię na każdym kroku.
- American Horror Story: Asylum


I N N E

- pisząc jego imię poprawnym będzie użycie formy Saamed, Sammed, Saamned, Saammed czy nawet Samael**, a skrócić do Sammu, Sam lub Sammy, jednak nie przepada za przezwiskami i źle na nie  reaguje. Przy odmianie usuwa się h i nie dodaje apostrofu***.

- uwielbia, kiedy zwraca się do niego per diable.
- opętał Livkę poprzez zawarcie paktu, który daje mu siłę. Jeśli z jakichś przyczyn pakt zostanie zerwany, diabeł osłabnie i będzie zmuszony znaleźć nową ofiarę, zawrzeć nowy pakt, zabrać kolejną duszę.
- kiedy umieści się go w zamkniętej przestrzeni (np. w domu) na dłuższy czas, zdziczeje. Zacznie wariować, całkowicie wyłączać się. Stanie się niesamowicie posłuszny, niekiedy będzie przypominał zachowaniem dziecko. Zapomni, do czego służą poszczególne przedmioty, będzie musiał uczyć się wszystkiego na nowo. Kiedy tylko ktoś będzie dla niego miły i wzbudzi pozytywne uczucia, bezgranicznie zaufa takiej osobie i zostanie przy niej, wiernie służąc i słuchając się.
Zdaje sobie z tego sprawę i nie ma zamiaru ryzykować, nawet będąc w ciele Livki. Jeżeli to konieczne, zatrzymuje się na nocleg w domu, ale nigdy nie zostanie w tym miejscu dłużej niż kilka dni.  Powrót do buntowniczego, normalnego charakteru nastąpi dopiero wtedy, gdy ponownie znajdzie się na otwartej przestrzeni przez dłuższy czas.

Ego assentior.
_____________________________________________________________________

* jakby ktoś nie umiał sobie tego wyobrazić, co jest coś na wzór tego: [link]
**bo autorka nie mogła się zdecydować, który wariant wybrać.
*** np. Sammeda, Sammedzie, Sammedowi.  

Na zdjęciach Taylor Momsen, autor rysunku to Anndr. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz